Valerian and the City of a Thousand Planets (2017) [10/10]

plakat SF porn

Jest takie określenie - "torture porn", które ma (pejoratywnie) określać filmy, których jedyną wartością jest dostarczanie wrażeń osobom lubiącym na ekranie oglądać tortury. Więc niniejszym przyznaję się - ja lubię oglądać tzw. "space opery". Filmy w stylu "Gwiezdnych wojen", z bogactwem obcych ras, światów, walk kosmicznych. Uwielbiam "5 element", "Strażników galaktyki", "Avatara", seriale "Gwiezdne wrota" i "Firefly". I "Valerian" to takie właśnie "SF porn" - po prostu 2-godzinny orgazm dla kogoś takiego jak ja.

Bardzo się bałem tego filmu, bo przecież ostatni obraz w tym gatunku, który wyszedł spod ręki Luca Bessona (którego pokochałem za "Wielki błękit", "Nikitę", "Leona" i "5 element" właśnie), to tragiczne "Lucy". Tymczasem tutaj Besson rozwalił system. Odzyskał mój dozgonny szacunek, choćby nakręcił teraz 20 filmów pokroju "Lucy". Fabuła "Valeriana" jest trochę komiksowa / papierowa / dziecinna, no ale tego można było z góry się spodziewać i takie filmy jak "Avatar", "5 element" czy "Strażnicy galaktyki" to też niekoniecznie jest kino moralnego niepokoju. Ale jest owa fabuła dużo lepsza niż się obawiałem. Oglądanie nie boli, a bogactwo świata, który Besson wykreował na ekranie, i oryginalność wizji... po prostu zwalają z nóg! Wg. mnie te elementy przebijają "Strażników...", zjadają na śniadanie "5 element" i są porównywalne tylko z "Avatarem" (uwaga - to nie jest aż tak dobry film jak "Avatar", bez przesady - mówię o jakości wykreowanego świata tylko) i światem "Gwiezdnych wojen" (ponownie - tylko o świecie mówię).

Wady? Że jednak fabuła jest dziecinna. Główny bohater jest totalnie bezbarwny (bo już jego partnerka, grana przez Carę Delevingne, daje radę) - brakuje strasznie kogoś na miarę Bruce'a Willisa z "5 elementu" - kogoś, kogo charyzmę widzimy na ekranie, a nie tylko nam się o niej mówi; kto, że przytoczę cytat z mojego ukochanego "Leona": "looks serious". Tymczasem filmowy Valerian (tragicznie obsadzony Dane DeHaan) wygląda jak wiejski głupek. Co jeszcze? Głupi i denerwujący jest wątek "miłosny" a właściwie to nawet nie miłosny tylko "końskich zalotów" (no tak - film dla 12-latków w końcu). No i wreszcie niektóre (ale tylko niektóre) wątki trochę nie trzymają się kupy, jak się nad nimi zastanowić (ale istnieje duża szansa, że przy tempie akcji nie będziecie mieli na to czasu - to nie "Prometeusz", gdzie głupota aż wyje z ekranu).

Pomimo tych wad ja daję 10/10 i serducho, bo mój wewnętrzny 12-latek oglądał z opadniętą szczęką i wypiekami na twarzy jak 30 lat temu pierwsze/piąte* "Gwiezdne wojny". I żebyśmy się dobrze zrozumieli – moje "10" nie oznacza, że ten film jest doskonały – nie jest. Ale zapewnia tak olbrzymią dozę pierwszorzędnej rozrywki dla miłośników "SF porn", że po prostu nie mogę dać mniej.

*) Tak, dla mnie pierwsze - ja jako pierwsze oglądałem właśnie "Imperium kontratakuje".

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

No comments:

Post a Comment