Zabliźnione serca / Inimi Cicatrizate (2016) [4/10]

plakat Rumuński pacjent

"Zabliźnione serca" to film obyczajowy o studencie chorym na gruźlicę kości, próbującym dojść do zdrowia w rumuńskim sanatorium w latach 30-tych XX w.

Mam mieszane uczucia po obejrzeniu tego filmu. Na plus można mu zaliczyć stylową realizację, świetne zdjęcia, scenografię, kostiumy, grę aktorską, wreszcie niemal dokumentalne przedstawienie ówczesnych metod leczenia, z dzisiejszej perspektywy wyglądających jak kolejna część "Piły". To wszystko sprawia, że film ogląda się z zainteresowaniem, przynajmniej początkowo.

Jednak z drugiej strony, jest on zdecydowanie za długi (trwa prawie dwie i pół godziny); wraz z bohaterem bierzemy udział w powtarzających się czynnościach, zabiegach, wędrówkach szpitalnymi korytarzami. Męczące są również niekończące się mętne dyskusje o filozofii, ówczesnej polityce, popularnych (w Rumunii, jak mniemam) poetach, które z perspektywy Polaka żyjącego 80 lat później nie są ani ciekawe ani wręcz zrozumiałe. Nie przypadł mi również do gustu zabieg przetykania fabuły cytatami z twórczości rumuńskiego pisarza Maxa Blechera. Na motywach jego autobiograficznej powieści został oparty ten film, co w pewnym sensie usprawiedliwia ten pomysł, ale krótkie cytaty, wyjęte z kontekstu i przerywające filmową narrację, sprawiają chaotyczne wrażenie i nijak nie pozwalają docenić kunsztu pisarza.

Jeśli ktoś ma cierpliwość oraz dużo czasu, albo fascynuje go przedwojenna medycyna lub rumuńskie przedwojenne życie społeczne, może obejrzeć. Innym chyba raczej odradzam.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

No comments:

Post a Comment