Godfather: Part II, The (1974) [9/10]

plakat Wybacz Robert... 1:0 dla Ala

Znakomity. Równie dobry co część I. Dalej jednak nie rozumiem co one robią w TOP 10 na portalach filmowych.

Seria "The Godfather":
The Godfather (1972) [9/10]
The Godfather: Part II (1974) [9/10]
The Godfather: Part III (1990) [9/10]

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Ice Age 2: The Meltdown (2006) [7/10]

plakat Równie dobry co część pierwsza

II część trzyma poziom. Himalaje sztuki filmowej to nie są, ale seria zapewnia całkiem solidną porcję godziwej rozrywki nie tylko dla najmłodszych.

Seria "Ice Age":
Ice Age (2002) [7/10]
Ice Age 2: The Meltdown (2006) [7/10]
Ice Age 3: Dawn of the Dinosaurs (2009) [7/10]

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Ice Age (2002) [7/10]

plakat Ice Shrek

Nie rozumiem szału na punkcie tego filmu. Sympatyczny, ale nie umywa się do innych współczesnych animacji (nie tylko) dla dzieci. No i ta bezczelna zżynka ze "Shreka"...

Seria "Ice Age":
Ice Age (2002) [7/10]
Ice Age 2: The Meltdown (2006) [7/10]
Ice Age 3: Dawn of the Dinosaurs (2009) [7/10]

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Casum / Rage (2011) [1/10]

plakat Trudne sprawy po ormiańsku

Znalazłem przypadkowo na Jutubie. Próbowałem obejrzeć z ciekawości. Nie da się. Poziom paradokumentów z Polshitu. Aha, jest tylko po ormiańsku. Nie, nie znam ormiańskiego, ale poziom tej produkcji da się ocenić i bez tego.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

My First Highway (2016) [7/10]

plakat Jego pierwszy film

Interesujący dramat o dorastaniu. Może niektóre działania bohaterów nie do końca przekonują, ale z drugiej strony ludzie są różni i nie mam takich doświadczeń jak główni bohaterowie. Jestem gotów przymknąć na to oko, bo film jest znakomicie zrealizowany i naprawdę fajnie się go ogląda. Przede wszystkim jest on bardzo dobrze zagrany przez chłopaka, który występuje w głównej roli (Aaron Roggeman) i właściwie przez cały film przebywa w kadrze. Młodzian doskonale to udźwignął i udało mu się przekonująco pokazać rozwój postaci.

A skoro już mowa o kadrze - nie będę "My First Highway" oglądał po raz drugi tylko po to, żeby potwierdzić moje podejrzenia, ale wydaje mi się, że obraz ten został celowo nakręcony w ten sposób, aby twarze rodziców głównego bohatera (a właściwie wszystkich dorosłych) pozostawały poza kadrem lub przynajmniej były w tle pozbawione ostrości (jeśli planujecie ten film obejrzeć, koniecznie zwróćcie na to uwagę - a następnie potwierdźcie moje wrażenie lub wyprowadźcie mnie z błędu). Jest to bardzo interesujący zabieg, pokazujący odrębność światów dorosłych i nastolatków. Wrażenie zrobiło na mnie również udźwiękowienie, gdyż w niektórych scenach wiele dzieje się poza kadrem, ale pomimo celowo nieruchomej kamery cały czas uczestniczymy w przedstawionych wydarzeniach, dzięki dochodzącym spoza kadru odgłosom. Świetnie to zostało zrobione.

"My First Highway" jest pełnometrażowym debiutem reżysera/scenarzysty Kevina Meula. Oby każdy twórca robił od początku filmy na takim poziomie i z taką świadomością materii filmowej. Szacun.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Kobiety bez wstydu (2016) [1/10]

plakat Reżyser bez wstydu

Wstydu trzeba nie mieć, żeby coś takiego nakręcić. Jak ktoś nie wierzy, to Mieciu Masochista chętnie wytłumaczy co i jak.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Godfather, The (1972) [9/10]

plakat 1:0 dla Scorsese

Świetne kino gangsterskie, ale miejsce w "Top 10 najlepszych filmów" na portalach filmowych to moim skromnym zdaniem gruba przesada. Przeszkadza trochę rwana narracja i - jak przypuszczam - skróty, które zostały poczynione wobec książkowego pierwowzoru. Poszczególne "rozdziały" są oderwane od siebie i nie za bardzo chcą się zejść w jedną całość, pomimo tego, że przez film przewija się niby jeden główny wątek.

Weźmy na przykład scenę w Las Vegas i poprzedzającą ją scenę gangsterskiej narady - jest ona oczywiście ważna z punktu widzenia rozwoju postaci Michaela Corleone, ale o co chodziło z tymi "przenosinami" do Las Vegas? Dlaczego niby w Nowym Jorku zaczynał im się palić grunt pod nogami? Przecież dwie sceny wcześniej został zawarty pokój z resztą gangów. Tego wszystkiego się nie dowiadujemy. I proszę mi tutaj nie zamieszczać odpowiedzi na powyższe retoryczne pytania, bo ja tylko opisuję moje uczucia, które towarzyszyły mi podczas seansu. A wrażenie miałem takie, jakbym oglądał pokaz slajdów. Pięknych slajdów, będących dziełem genialnego fotografa, jednak oderwanych od siebie i nie układających się w spójną historię.

Moim zdaniem, chociażby "Goodfellas" jest dużo lepszym filmem. A porównania są jak najbardziej uzasadnione, bo oba obrazy są w sumie bardzo podobne. "Ojcu chrzestnemu" nikt oczywiście nie zabierze miejsca w panteonie kamieni milowych kinematografii, przede wszystkim z uwagi na absolutnie nowatorskie jak na tamte czasy, przyciemnione, klimatyczne zdjęcia, ale również pełnokrwiste postaci świetnie wykreowane przez genialnych aktorów czy wreszcie niesamowity przewodni motyw muzyczny Nino Roty. Ale najlepszy film w ogóle? Ze scenariuszem tak dalekim od ideału? Proszę was...

Seria "The Godfather":
The Godfather (1972) [9/10]
The Godfather: Part II (1974) [9/10]
The Godfather: Part III (1990) [9/10]

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

W głowie się nie mieści / Inside Out (2015) [10/10]

plakat W głowie się nie mieści!

Nie-wia-ry-god-ne. Jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w życiu. Ogólnie, a nie tylko kreskówek.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Thé au harem d'Archimède, Le / Tea in the Harem (1985) [2/10]

plakat Zabawy zwierząt i parada atrakcji we francuskich slumsach

Film "Le thé au harem d'Archimède" Mehdi Charefa jest jednym z pierwszych przedstawicieli tzw. kina beur, a więc kina tworzonego przez arabskich imigrantów we Francji. Samo słowo "beur" jest potocznym określeniem Araba. Nie jest to formalnie pierwszy obraz w tej stylistyce, jest jednak pierwszym, który uzyskał uznanie zarówno publiczności jak i krytyki. Z dzisiejszej perspektywy jest to trudne do pojęcia i może to chyba wyjaśnić tylko postkolonialna trauma francuskiego społeczeństwa związana z poczuciem winy za "grzech kolonializmu" - lub może zachwyt odmiennością tematyki?

A dlaczego trudno ówczesny zachwyt wyjaśnić? Gdyż jest to obrzydliwy i bezwartościowy film. Przedstawia nieudolnie pozlepiane scenki z życia czy też raczej wegetacji francuskiego i arabskiego dresiarstwa w blokerskich slumsach. Pozbawione właściwie fabuły slajdy ilustrują totalną patologię. Nasi „zbuntowani” bohaterowie piją alkohol, palą, kradną, biją, uprawiają seks z prostytutkami, pijaczkami spod bloku oraz żonami sąsiadów, zajmują się stręczycielstwem i zwykłym bezinteresownym wandalizmem. Co gorsza, przedstawione jest to, jakbyśmy oglądali zwykły film obyczajowy o życiu francuskich nastolatków, buntujących się przeciwko autorytetom, bo "matka ciągle krzyczy". Nie mówię, że każdy film musi nieść prostacki morał i być umoralniającą rozprawką - jestem jak najdalszy od tego. Ale sposób w jaki ukazane są perypetie bohaterów w tym filmie wywołuje obrzydzenie i zażenowanie. Można pokazywać przygody degeneratów, ale to musi mieć jakiś cel, do czegoś prowadzić - dobry przykład mamy w genialnej i również francuskiej "Nienawiści", która gdyby nie to, że nakręcona przez Francuza, byłaby sztandarową przedstawicielką kina beur. Na marginesie - widziałem w sieci porównania tego filmu z "Nienawiścią" właśnie. Nie mieści mi się w głowie, jak można zestawiać ze sobą te dwa filmy pod względem jakości (no chyba, że właśnie na zasadzie przeciwieństwa), bo dzieli je przepaść. To jakby pisać, że obraz Gracjana Roztockiego jest porównywalny z obrazem van Gogha, dlatego że na obu są słoneczniki.

Jednak gwoździem do trumny tego obrazu jest żałosne usprawiedliwianie patologii rzekomym odrzuceniem tych ludzkich śmieci przez burżuazyjne społeczeństwo. Co jest nam ukazane w jednej - tak, jednej - prostackiej scenie w urzędzie pracy. Scenie na poziomie socrealistycznego produkcyjniaka. Arabowi odmawia się zatrudnienia z powodu wymyślonej wady wzroku, po czym przyjmuje się z otwartymi ramionami Francuza z denkami od butelek na oczach. Ach, jakie to subtelne... Już nawet nie wspominając o tym, że tuż przedtem rzeczony Arab daje do zrozumienia, że nie ma zamiaru przyjąć francuskiego obywatelstwa, gdy urzędnik sugeruje, że ułatwiłoby mu to znalezienie pracy. A więc jest typowo - integracja nie, ale rączka po kasę i owszem, bo mi się należy, a jak nie, to będę was okradał i palił wam samochody.

Wszystkie te sceny są oderwane od siebie, nie łącząc się w żadną sensowną opowieść, jakbyśmy oglądali ilustrowaną wersję kodeksu wykroczeń. Może wynika to z tego, że film jest nieudolną ekranizacją powieści (bo to jest ekranizacja), ale to niczego nie usprawiedliwia. Każdą książkę da się dobrze sfilmować, jeśli tylko ma się talent.

I jeszcze jedno, bo powoli zaczyna mnie to intrygować - chodzi mianowicie o francuską fascynację patologią i tejże patologii usprawiedliwianie lub przynajmniej traktowanie jej jako czegoś normalnego. Wymienię tu tylko jeden film - zresztą jeden z najobrzydliwszych filmów, jakie widziałem w życiu - bo "Le thé au harem d'Archimède" jest niemalże jego remakiem. Mowa o "Les valseuses". Najwyraźniej z tym narodem było coś poważnie nie ten tego już co najmniej od dziesięcioleci. Les valseuses nie jest również filmem o imigrantach, tylko o rodzimych degeneratach, nie jest to więc kwestia patologii przynależnej do kina beur. Został też nakręcony 11 lat wcześniej.

A, prawie bym zapomniał. Polski tytuł. Człowiekowi, który go wymyślił, powinno się wytatuować na czole "Nie umiem tłumaczyć tytułów". "Le thé au harem d'Archimède" to gra słów, co jest zresztą dobitnie wyjaśnione w filmie i na polski powinno zostać przełożone jako np. "Zatwardzenie Archimedesa" lub "Brawo Archimedes". Filmu nie oglądałem na szczęście z polskim tłumaczeniem, ale bardzo jestem ciekawy, czy w tejże scenie tłumacz też każe bohaterom opowiadać o herbacie w haremie...

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Narkotyk / La horse (1970) [6/10]

plakat Pochwała zła

Tylko niezły. Beznadziejne sceny akcji, żenujący montaż, kulejąca intryga, fatalne zakończenie. Na plus wspaniała gra Jeana Gabin i ciekawa warstwa obyczajowo-psychologiczna.

Tylko co jest nie tak z tymi Francuzami? To już któryś z kolei obejrzany przeze mnie francuski film, w którym patologia jest prezentowana jako coś normalnego*. Tu jest wręcz gloryfikowana - i proszę mi nie pisać, że jest jedynie obiektywnie pokazana, bo pewna scena z końca filmu dobitnie pokazuje, że twórcy sympatyzują z głównym czarnym charakterem. I nie chodzi tu o prosty fakt, że zło tryumfuje, bo to mamy w wielu filmach. Chodzi o to, że ów tryumf zła prezentowany jest widzowi jako happy end. Brzydzi mnie coś takiego. Ciekawe czy kino francuskie było jedną z inspiracji Olivera Stone'a gdy kręcił obrzydliwych "Urodzonych morderców".

*) Inne przykłady to "Les valseuses" lub "Le thé au harem d'Archimède".

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Eva no duerme / Eva Doesn't Sleep (2015) [7/10]

plakat Arthousia jest uleczalna!

Dziwny film, z dziwną, szczątkową i pretensjonalną fabułą, ale niezwykle klimatyczny. Znakomicie sfilmowany, ze świetną grą aktorską i hipnotyzującą muzyką.

Olbrzymie zaskoczenie, że twórca takiego arthousowego gówna jak "Salamandra" jest zdolny do stworzenia rasowego filmu, wprawnie korzystającego ze wszystkich patentów, które kreują filmową magię i czynią kino - kinem. Jakiś kurs filmowy ukończył w międzyczasie, czy co? Szok.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]