Thin Red Line, The (1998) [1/10]

plakat "Dlaczego cesarz jest nagi, mamusiu?"

Ktoś mnie spytał dlaczego tak mało. Już odpowiadam.

No mnie zdarza się filmy surowo oceniać - tak już mam. Nie jestem z tych, którzy "1" mają zarezerwowane dla kina klasy "G", a wystarczy że są ładne zdjęcia czy cuś i już czują się w obowiązku dać wyżej. Szczegółowo tego nie wyjaśnię, bo widziałem go kilkanaście lat temu, ale pamiętam, że ledwo dałem radę go dooglądać do końca i zrobił na mnie wrażenie totalnej grafomanii. Nie, to nie jest film poetycki. To jest film grafomański.

Zwróćcie uwagę, że ostatnie filmy Malicka potrafią wyśmiewać nawet krytycy i zdarza im się używać dokładnie tego słowa - "grafomania". Pseudointelektualny bełkot i pusty nadmuchany do granic pęknięcia pretensjonalny balon (tak czytałem w recenzjach - któryś został nawet bodajże wygwizdany na pokazie premierowym w Cannes). Dlatego przywołuję "Nowe szaty cesarza", bo lubię sobie megalomańsko myśleć: "No, Katarakty, już wtedy się na nim poznałeś, gdy inni się jeszcze zachwycali: Aj waj, jakie to mądre i poetyckie, nic nie rozumiem, ale jakie to głębokie". Może to zbyt surowa ocena wynikająca z rozczarowania, bo nastawiałem się na "Szeregowca Ryana" - genialny film wojenny, a dostałem pseudointelektualną bełkotliwą piłę. No ale czasu już nie cofnę, żeby jeszcze raz obejrzeć, a wrażenia z tamtego seansu to 1/10.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

No comments:

Post a Comment