Wild (2016) [1/10]

plakat Tak absurdalny, że aż niezamierzenie śmieszny

Kobieto, wyzwól się z okowów męskiej dominacji, porywając sobie z lasu wilka. Nic tak bowiem nie poprawia samopoczucia, jak poranny seks z prawdziwym samcem alfa.

Prawie tak śmieszny jak "Zabójcze ryjówki" albo "The Room".

Gutkofile proszeni są o pisanie własnych bałwochwalczych recenzji i pozwolenie mi na posiadanie własnej opinii.

PS.
Ktoś mnie spytał na czym konkretnie polega relacja bohaterki ze zwierzęciem. Otóż jest to relacja kobiety chorej psychicznie, która w chorobę popada pod wpływem zobaczenia w miejskim lasku wilka (w pierwszych scenach jest zupełnie normalna, choć może trochę wycofana). Brzmi to absurdalnie, ale z wielu absurdalnych pomysłów genialni scenarzyści/reżyserzy robili genialne filmy. Żeby daleko nie szukać, istnieje film, gdzie ktoś odkrywa tunel prowadzący do wnętrza głowy Johna Malkovicha. Czy może być coś bardziej absurdalnego od tego?

Ale wracając do tematu. Do tego potrzeba właśnie geniuszu, a ta pani nakręciła to tak, że na ekranie jest dokładnie tak absurdalne jak w opisie. Oglądać nikomu nie bronię, ale ja bym chętnie od-obejrzał, choć właściwie pod koniec naprawdę zrobiło się już tak kretyńsko, że aż śmiesznie.

Jeśli z kolei ktoś chce zachęty, to w sieci da się znaleźć recenzje ludzi, którym się podobało, bo jak wiadomo każdy festiwalowy bełt znajdzie swojego amatora… I wszystko jest kwestią gustu.

Chciałbym też zdementować plotki, że film ten jest (przynajmniej częściowo) zamierzoną komedią. Dla wszystkich, którym się wydaje, że obejrzeli świetną absurdalną ironiczną arthousową komedię ("no bo przecież to nie mogło być na poważnie, co nie?") – specjalnie wygrzebałem wywiad z reżyserką. A tu inny wywiad, w którym reżyserka wprost mówi, że nie nakręciła komedii, bo gdyby napisała scenariusz do komedii, to dużo szybciej znalazła by producenta:

"Sie sagen, es war mühsamer als gedacht, den Film auf die Beine zu stellen.

Ich habe das Buch geschrieben und dann zwei Jahre lang mit einem eigentlich fertigen Buch einen Produzenten gesucht. Wenn ich einen lustigen Film geschrieben hätte, eine romantische Komödie oder so, und dann noch zwei Stars engagiert hätte, wäre das sicherlich schneller gegangen.
"

Jeśli ktoś nie mówi po niemiecku, wujek Gugiel chętnie pomoże.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Dobra żona / Dobra žena (2016) [7/10]

plakat Żona zbrodniarza

Dobry kameralny dramat o banalności zła i niełatwym rozliczaniu zbrodni wojennych. Znakomita główna rola.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Suntan (2016) [7/10]

plakat Piękna i bestia

Mało atrakcyjny facet w średnim wieku zakochuje się w młodej dziewczynie. Świetnie przedstawiona obsesja, trochę mniej świetnie - początkowa fascynacja dziewczyny.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

John From (2015) [7/10]

plakat Oryginalny, interesujący

A więc można nakręcić dziwny film, który nie jest pretensjonalną wydumaną nieoglądalną kupą.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Gosford Park (2001) [9.5/10]

plakat Pan wzywał, milordzie?

Ostrze społecznej satyry Altmana kroi tym razem brytyjską arystokrację. Każdy plasterek wyborny jak zawsze. Należy kosztować z winem z południowego stoku lub 200-letnią whisky.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Charlie Chan in London (1934) [4/10]

plakat The butler did it

Cieniutki kryminał. Rzekomy research do tego filmu jest jednym z wątków "Gosford Park" Altmana. Innych powodów do oglądania tej ramotki nie widzę. Zestarzał się, a fabuła była słaba pewnie nawet te 80 lat temu.

Można sobie obejrzeć na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Jacob's Ladder (1990) [8.5/10]

plakat Wrzyna się w mózg jak żelazo do piętnowania

Niesamowity klimat. Dla fanów kina ryjącego beret pozycja obowiązkowa. UWAGA NA SPOJLERY! Najlepiej nie czytajcie absolutnie nic o fabule, żadnych opisów, komci, zwiastunów czy recenzji. Ewentualnie recenzja na FDB autorstwa Szklistej oraz recenzja redakcyjna na Filmzjebie nie zawierają spojlerów, jeśli już musicie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Istambuł / Istanbul (1985) [2/10]

plakat Bardzo mi się nie spodobał

Miał być poruszający, jednak nie byłem w stanie zaangażować się emocjonalnie w dramat głównego bohatera z powodu absurdalnych rozwiązań fabularnych i kompletnego braku wiarygodności psychologicznej bohaterów. Szkoda, bo myślę, że w lepiej zrobionym filmie kluczowy monolog jak i późniejsze wyjawienie celu podróży, mogłyby robić naprawdę mocne wrażenie.

Gra aktorska też straszna, nawet Brada Dourifa, którego postać była strasznie przerysowana.

Dostępny legalnie na Jutubie - ale uwaga na opis pod filmem. Zawiera pełne streszczenie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

I tempi felici verranno presto / Happy Times Will Come Soon (2016) [1/10]

plakat Filmowa grafomania

Pretensjonalny festiwalowy gniot. Jeżeli lubisz jak film ma sensowną fabułę, radzę trzymać się z daleka.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Postęp po szwedzku (2005) [1/10]

plakat Goebbels byłby dumny

Wśród ornamentów pewnego szwedzkiego kościoła można wypatrzyć swastykę. Odnaleźli ją nieustraszeni polscy filmowcy. Najlepszy dowód na upadek Szwecji, prawda?

Bardziej niż "dokument" pasuje tu słowo "antydokument". Filmy Michaela Moore'a są wyjątkowo rzetelne przy tej obrzydliwej propagandówce.

Nie bez powodu nie odnoszę się w tym komentarzu do tego, czy zmiany społeczne, które sprowokowały powstanie tej propagandówki, idą w dobrą czy złą stronę. Bo to nie ma znaczenia dla oceny jakości tego filmu. A propagandowe, prymitywne i populistyczne użycie obrazka ze swastyką jest po prostu doskonałym przykładem tego, co ten film sobą reprezentuje. Jeśli ktoś nie widzi, że ten film to prymitywna propagandówka a nie dokument, to znaczy że jest lemingiem nie potrafiącym odróżniać faktów od propagandy; lemingiem będącym łatwym celem wszelkiej maści populistów.

Chętnie obejrzałbym rzetelny dokument o zmianach społecznych w Szwecji, ale dopóki za temat będzie się brać wyłącznie lewactwo i prawiczki, szanse na to są znikome. Chyba że jakaś zachodnia stacja telewizyjna coś zrobiła/zrobi, tak jak Arte, które nakręciło znakomity dokument "Norwegia: rozbite rodziny" o zjebanym norweskim Urzędzie ds. Kradzieży Dzieci.

Film można obejrzeć na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ]

Ciacho (2010) [1/10]

plakat Zakalec

Zgodnie z zasadą Hitchcocka zaczyna się od pierścionka w odbycie, a potem jest już tylko gorzej.

Na szczęście Mieciu Masochista uchronił mnie przed stratą dwóch godzin życia. Polecam jego recenzję zamiast seansu.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

American Ninja (1985) [1/10]

plakat Film klasy G

Straszne szambo. Ocena na podstawie urywków widzianych na Jutubie. Wypala oczy.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Sliding Doors (1998) [4/10]

plakat Cieniutko...

Nie, nie wystarczy skopiować genialny pomysł Kieślowskiego, gdy nie ma się talentu. Brak chemii między bohaterami, naiwna fabułka, wydumane łzawe zakończenie. Niekoniecznie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

300 mil do nieba (1989) [2/10]

plakat Obrzydliwy, żerujący na najniższych instynktach film

"Zróbmy z Polski Bangladesz. Jurorzy na zagranicznych festiwalach będą zachwyceni." - powiedział scenarzysta do reżysera.

Oczywiście, byli sobie dwaj bracia, którzy naprawdę uciekli. Ale z Polski, a nie z kraju, gdzie ludzie w połowie lat 80-tych mieszkali w rozpadających się szopach na błotnistych pustkowiach, przy których brazylijskie fawele to luksusowe osiedla, nosili brudne i podarte ciuchy, przy których żebracy z Kalkuty to szykowni modnisie, a szpitale mieściły się w rozpadających się familokach. Itd...

Strategia była skuteczna. Wystarczy zajrzeć w recenzje na IMDB, gdzie ludzie z Zachodu ronią łezki i zachwycają się, że mogli zobaczyć, jak strasznie wyglądało życie w Polsce w latach 80-tych. Tfurcy tego "dzieła" zasłużyli na solidnego kopa w dupę.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Kids and Guns (2014) [8/10]

plakat Świetny dokument. Polecam

Idealny prezent dla siedmioletniej dziewczynki? Różowy karabin, oczywiście.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Persona non grata (2005) [8/10]

plakat Ambasador też człowiek

Znakomita rola Zapasiewicza. Film bardzo dobry pomimo prymitywnych "kombatanckich" dialogów i żenujących wstawek metafizycznych.

Do obejrzenia legalnie na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Boże skrawki (2001) [7/10]

plakat Inaczej o Zagładzie

Osment i Willem Dafoe w polskim filmie. Już choćby dla ich gry warto obejrzeć, ale sam film też dobry.

Do obejrzenia legalnie na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Weiser (2000) [7/10]

plakat Poetycki i enigmatyczny. Nie dla każdego

Czy to, co pamiętamy, wydarzyło się naprawdę? Magiczny film, ale nie do każdego dotrze.

Do obejrzenia legalnie na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Dotknięcie ręki (1992) [5/10]

plakat Mógł być dużo lepszy

Warto obejrzeć choćby dla gry von Sydowa i muzyki, ale napuszony pseudomistyczny bełkot i żenujący nieprzekonujący wątek miłosny pozostawiają niesmak.

Dostępny legalnie na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Cwał (1995) [7/10]

plakat Komediodramat z epoki stalinizmu

Świetnie zagrany. "Nie stać nas na ubezpieczenie, więc kazałam księdzu poświęcić. Wyjdzie na to samo".

Dostępny legalnie na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Dzieje grzechu (1975) [1/10]

plakat Coś przykrego...

Przedwojenne polskie melodramaty to arcydzieła przy tym grafomańskim bełcie. Miłość płomienna jak sztuczny ogień w elektrycznym kominku.

Dostępny legalnie na Jutubie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Vigilante, El / The Night Guard (2016) [7/10]

plakat Niezwykłe przypadki nocnego strażnika

Troszkę Lyncha, Jarmuscha i braci Coen. Troszkę jeszcze brakuje. Mimo wszystko fajnie się ogląda. Jest klimacik.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Wszystko inne / Todo lo demás (2016) [6/10]

plakat W piekle ludzie wypełniają formularze

Świetnie zagrany, ale fabularnie nie do końca przekonuje. Trochę festiwalowo rozwleczony, ale o dziwo ma klimacik. Mimo wszystko warto.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Minezota (2016) [6/10]

plakat Miłość, muzyka i religia

Do połowy bardzo dobry; później coś siada, ale można obejrzeć. Rzadko się widzi film, gdzie mormoni są przedstawieni na serio (tylko czy na pewno?). Meksyk ukazany jako normalny kraj, gdzie ludzie żyją, bawią, kochają się, a nie jako Rosja 2.0 - nieczęste ostatnio...

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Letras, Las / The Letters (2015) [2/10]

plakat Żenująca bezczelność

"Droga Pani! W programie "Świadkowie" oglądałem Panią przypadkiem.
Od trzydziestu lat w Rembertowie mieszkam, z wojny pamiątki mam rzadkie.
Okradałem kiedyś skrzynki pocztowe - w listach były pieniądze czasami.
Wśród tych listów są trzy obozowe... Może będą ciekawe dla Pani...".

Powyższy wstęp to cytat z utworu Jacka Kaczmarskiego "Świadkowie". Niestety, nie ma on nic wspólnego z recenzowanym tu filmem. Dlaczego go jednak przywołałem, powinno stać się jasne w miarę czytania. Zapraszam.

Muszę zacząć od tego, że oglądanie tego filmu było jednym z bardziej poruszających doświadczeń, jakie mi się ostatnio przydarzyły – przynajmniej jeśli mowa o wrażeniach związanych ze srebrnym ekranem. Jednakże źródłem poruszenia nie było bynajmniej to co zobaczyłem na ekranie, a to, czego nie zobaczyłem.

Ze wszystkich opisów tego filmu, jakie można znaleźć w sieci, wynika, że jest to film dokumentalny, rzekomo przedstawiający poruszającą historię mężczyzny, który został niesłusznie skazany przez skorumpowany meksykański wymiar sprawiedliwości na karę 60 lat pozbawienia wolności za zbrodnię, której nie popełnił. Tytuł, który tłumaczy się na polski jako "Listy", odnosi się do korespondencji, którą prowadził, będąc za kratami.

Rzeczywiście, w filmie od czasu do czasu słyszymy narratora, który spoza kadru odczytuje fragmenty jakichś listów. Ale poza tymi fragmentami – które pozbawione kontekstu byłyby zresztą całkowicie niezrozumiałe dla kogoś, kto nie zapoznał się uprzednio z opisem filmu – nie dowiadujemy się absolutnie niczego o właściwej historii, którą film rzekomo przedstawia. Zamiast tego, na ekranie oglądamy pretensjonalną "festiwalową" piłę, złożoną z przypadkowych ujęć krajobrazu, sylwetek ludzi wpatrujących się w bezruchu w horyzont, dziewczyny tarzającej się w leśnej ściółce, dzieci włóczących się bez celu ulicami anonimowego miasta, i tak dalej i tak dalej. Zamiast jakiegokolwiek komentarza, słyszymy niepokojącą eksperymentalną muzykę, która sama w sobie jest bardzo dobra (jeśli ktoś lubi takie klimaty), ale jako element tego filmu tylko potęguje wrażenie niestosowności całego przedsięwzięcia.

Rozumiem, że są osoby żywiące niezdrowe upodobanie do pretensjonalnego "arthousowego" stylu filmowania, jako wartości samej w sobie. Naprawdę rozumiem. Bywają gorsze zboczenia. Ale wykorzystywanie prawdziwej ludzkiej tragedii jakiegoś biednego niewinnego człowieka wyłącznie jako pretekstu do stworzenia 80-minutowego kolażu przypadkowych przeciągniętych "artystycznych" ujęć filmowych, to po prostu skandal. Wszystko czego dowiadujemy się o bohaterze tego niby "dokumentu", pochodzi z opisu (jeśli ktoś go oczywiście uprzednio przeczyta). Nic, co widzimy bądź słyszymy, nie naprowadza nas na powód i sens recytacji czytanych od czasu do czasu listów bądź pokazywania ujęć ciał zastrzelonych ludzi w mundurach.

Moim skromnym zdaniem, reżyser tego "dzieła" zasłużył na jedną nagrodę za ten popis pozbawionej skrupułów bezczelności zmieszanej z bezdusznością – solidny kop w zadek. Bardzo solidny. Może następnym razem użyje mózgu, zanim wykorzysta jakąś inną tragedię jako pożywkę dla swojej żądzy tworzenia filmowej grafomanii. No chyba że twórcy filmu nie mają nic wspólnego z tymi surrealistycznymi opisami – nie było żadnego niesłusznie skazanego nieszczęśnika, a film nie jest wcale dokumentem. Jeśli za powstaniem tych opisów stoją jacyś podstępni wrogowie naszych filmowców, którzy postanowili się w taki oryginalny sposób zabawić ich kosztem, serdecznie przepraszam za niesłuszne posądzenie o bezmyślność i bezduszność oraz składam głębokie kondolencje.

Na zakończenie… Aby zapobiec ewentualnym reakcjom w stylu "nie znasz się, głąbie, na poetyckim kinie, pewnie tylko głupie komedie oglądasz", chciałbym zwrócić uwagę na inny, niedawno obejrzany przez mnie film (też zresztą meksykański) – "Tempestad" w reżyserii Tatiany Huezo. Jeśli jeszcze go nie widzieliście – gorąco zachęcam. W odróżnieniu od recenzowanego tu obrazu, to naprawdę jest dokument poświęcony tragicznym losom zwykłych ludzi w tym strasznym kraju, jakim stał się Meksyk. Został on nakręcony i zmontowany w podobnym stylu co "Las letras", ale jednocześnie udaje mu się opowiedzieć historie, które były do opowiedzenia, oraz traktuje swoje bohaterki z szacunkiem, a nie wyłącznie jako pretekst do powstania żenującego produktu arthousopodobnego.

Podsumowując – brak słów, żeby wyrazić jak bardzo zły to film. Pretensjonalna filmowa grafomania, w dodatku obraźliwa dla bohatera historii, której – pomimo deklaracji – wcale nie opisuje. Dwa punkty na dziesięć wyłącznie za niezły montaż i oryginalną, niepokojącą muzykę. Gdyby nie to, powinno być 0/10. A dlaczego Kaczmarski? Bo ten utwór naprawdę jest poświęcony tematowi, który deklarują twórcy "Las letras". No i prawdziwy artysta potrafi w trzyminutowej piosence wyrazić więcej, zarówno pod względem treści, emocji, jak i poetyckości, niż filmowy grafoman w 80-minutowym filmie.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Tempestad (2016) [9/10]

plakat Poetycki dokument o państwie upadłym

"Tempestad" to drugi pełnometrażowy film dokumentalny pochodzącej z Salwadoru reżyserki Tatiany Huezo, która filmy kręci w sąsiednim Meksyku. Już jej debiut został dostrzeżony w obiegu festiwalowym i film "Najmniejsze miejsce na świecie" z 2011 r. ma na koncie kolekcję nagród i nominacji, choć może nie na tych największych festiwalach. Natomiast "Tempestad" zdążył już zdobyć Złotą Żabę w kategorii "Pełnometrażowy film dokumentalny" na tegorocznym festiwalu Camerimage oraz nagrodę publiczności na meksykańskim Morelia International Film Festival. Czy zasłużenie? Jak najbardziej.

Obraz ten to porażający dokument poświęcony korupcji policji i wymiaru sprawiedliwości w Meksyku, a właściwie temu, jaki ta korupcja ma wpływ na zwykłych ludzi. Po prostu nie mieści się w głowie, co tam się wyrabia. My w Polsce zwykle słyszymy, oglądamy i czytamy o takich historiach rozgrywających się za naszą wschodnią granicą. Jak się okazuje, Rosja nie jest jednak jedynym na świecie "jądrem ciemności".

Pomimo tego że film uważam za znakomity, lojalnie uprzedzam, że niektórych może znudzić z powodu sposobu narracji. Dwie kobiety na przemian powoli snują zza kadru opowieść o okropieństwach, które je spotkały. Pierwsza, Bogu ducha winna pracownica lotniska, została wtrącona do więzienia, bo – jak szczerze przyznał prokurator – skorumpowane państwo musiało pokazać, że walczy ze zorganizowaną przestępczością. Oskarżono więc grupę niewinnych ludzi. Powolna narracja jest ilustrowana zdjęciami pasażerów podróżujących autobusem, widokami przesuwającego się za oknem krajobrazu itp. - zupełnie bez związku z opowiadaną historią. W dodatku wypowiedzi bohaterki co i rusz są przerywane i zostajemy sam na sam z rzeczonym "vlogiem podróżniczym".

W pewnym momencie do filmu dołącza druga historia - kobiety z rodziny cyrkowców, której córka została porwana, najprawdopodobniej przez handlarzy ludźmi powiązanych z policją. Tu również opowieść jest co chwilę przerywana, a film pokazuje nam codzienne życie trupy cyrkowej, rozstawianie namiotu, ćwiczenia – wszystko w tej samej powolnej, poetyckiej manierze.

Rozumiem ideę przyświecającą wyborowi takiego, a nie innego zabiegu stylistycznego - reżyserka chciała pewnie w ten sposób pozostawić widzowi czas na refleksję, na przyswojenie kolejnych fragmentów opowieści oraz skontrastować opisywane okropieństwa z poetyckością i spokojem kadrów. Jednym słowem - pozwolić historii wybrzmieć. Ale przez taki a nie inny montaż i koncepcję wizualną, ogląda się ten obraz niestety dosyć ciężko. I nie mam tu wcale na myśli ciężkiego kalibru relacjonowanych wydarzeń.

Mimo wszystko, mnie ten film głęboko poruszył i – siedząc obok tak ciekawych pasażerek – jakoś zniosłem tę długą podróż autobusem, ale obawiam się, że wiele mniej odpornych na narracyjne niewygody osób wysiądzie na pierwszym przystanku.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Lupe bajo el sol / Lupe Under the Sun (2015) [1/10]

plakat Nieporozumienie

Ja nie umiem pisać scenariuszy ani reżyserować, ty nie umiesz montować. Weźmy ludzi, którzy nie umieją grać, nakręćmy film i pokazujmy go na festiwalach. Sukces!

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Aurora (2010) [1/10]

plakat Nowohoryzontalny bełt

Jeden raz w życiu wyszedłem z kina przed zakończeniem seansu. Trzygodzinny popis filmowej grafomanii. Wytrzymałem ponad godzinę i przede mną ewakuowała się jakaś 1/3 widzów. Ludzie uciekali jak szczury z tonącego okrętu.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Imitation Game, The (2014) [8/10]

plakat Bardzo dobra biografia

Biografia może trochę zbyt poprawna, ale ranga toczącej się "gry" oraz geniusz i cierpienie głównego bohatera, wynoszą film wysoko ponad przeciętność. Ja się wzruszyłem. Plus genialna gra Benedicta Cumberbatcha. Polecam, nawet osobom, które znają przedstawioną tu historię.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Safari (2016) [10/10]

plakat Wściekłość, smutek i odraza

Zapraszam, jeśli chcesz poczuć mieszaninę wściekłości, smutku i odrazy.

W tym filmie seryjni mordercy bez skrępowania opowiadają o swojej żądzy zabijania oraz pozwalają filmować morderstwa. Tylko że to nie jest ekranizacja powieści Thomasa Harrisa, a dokument... Przerażający i przeraźliwie smutny dokument; obnażający ludzkie bestialstwo, które, tak jak u Hannah Arendt, jest banalne. Bestią może być twój uprzejmy sąsiad, który czasem kosi Ci trawnik, ta elegancka i kulturalna bizneswoman, którą spotykasz na wywiadówkach w szkole, szanowany prawnik, którego oglądasz w telewizji lub dentysta, który leczy twoje zęby. Każdy z nich podczas waszej rozmowy o pogodzie może wspominać w myślach to wspaniałe uczucie, którego doznaje, patrząc jak z umierających w męczarniach ofiar uchodzi życie.

"Safari" to pierwszy film Ulricha Seidla, jaki widziałem. Jest to oczywiście uznany austriacki dokumentalista, który pierwszy pełnometrażowy film nakręcił w 1990 roku, a jego kolejne obrazy są od lat pokazywane na festiwalach i nierzadko zdobywają na nich nagrody. Dotychczas jednak nie było nam jakoś po drodze – w końcu nie da się obejrzeć wszystkiego. Niemniej jednak jego poprzedni film, "W piwnicy", był pokazywany w polskich kinach rok temu i czytałem jego recenzje. Jeszcze przed obejrzeniem "Safari" wiedziałem więc, że człowiek ten ma podobno niewiarygodną zdolność namawiania ludzi do pokazywania rzeczy, które powinny być raczej ich najgłębszymi tajemnicami.

Pomimo tego, to co zobaczyłem na ekranie, absolutnie mnie zszokowało. Nie mieści mi się w głowie, jak reżyser przekonał tych ludzi do użyczenia swoich wizerunków na potrzeby tej produkcji. Może kluczem do sukcesu było to, że tylko jeden z "bohaterów" zdawał się mieć świadomość kontrowersyjności swojego zboczenia oraz celu jaki przyświeca twórcom filmu i akurat on postanowił świadomie podjąć rękawicę i inteligentnie bronić swojego światopoglądu, jak chory by on nie był. Cała reszta zwyrodnialców zachowuje się tak, jakby opowiadała o tym, że lubią zbierać grzyby. Co czyni całość jeszcze bardziej przerażającą i w pewien sposób nawet odrealnioną. Podczas projekcji musiałem co i rusz przypominać sam sobie, że to, co oglądam, to dokument. Wyobrażam sobie, że tak mogły wyglądać przesłuchania morderców z plemienia Hutu po ludobójstwie na sąsiadach – członkach plemienia Tutsi, które miało miejsce w Rwandzie w 1994 r. Tam też mordercami byli tzw. "zwykli ludzie", którzy po nocnej "pracy" maczetami wracali do domów, aby wejść w rolę kochających ojców i mężów.

Wracając do "Safari", niektórzy recenzenci zarzucają temu obrazowi powierzchowność i bezcelowość filmowania długich sekwencji polowań, twierdząc, że wbrew intencjom twórców, nie poczuli niechęci wobec morderców. Faktem jest, że film dość powoli się "rozkręca" (jeśli wypada w ogóle użyć tego słowa w tym wypadku), ale w moim odczuciu, dzięki takiej a nie innej kompozycji możemy właśnie dobitnie poczuć ową banalność zła – gdy początkowa nudna "wyprawa na grzyby" zamienia się nagle w planowane okrutne morderstwo.

Lojalnie uprzedzam też, że osoby wrażliwe na cierpienie zwierząt mogą nie dać rady obejrzeć filmu do końca. Scena zabójstwa żyrafy, sfilmowana beznamiętnie i z detalami od początku do samego końca, dosłownie rozrywa serce na kawałki i była dla mnie naprawdę trudna do zniesienia, a nie jestem osobą przesadnie wrażliwą.

Wszystkim, którzy czują się na siłach, gorąco polecam jednak obejrzenie tego przejmującego filmu, który mówi nam o ludzkim człowieczeństwie nie mniej niż najlepsze dokumenty o zbrodniarzach niemieckich, rwandyjskich czy kambodżańskich.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Inside Llewyn Davis (2013) [9/10]

plakat Bracia Coen po ludzku

Wyjątkowo normalny film jak na Coenów. Prawie zwyczajny dramat, chociaż podlany sosem z "Bartona Finka", "Big Lebowskiego" i "O Brother Where Art Thou?". Jak zawsze kosmicznie genialny John Goodman w szaleńczym epizodzie. Jak zawsze rewelacja.

Chociaż uczciwie muszę przyznać, że to jeden ze słabszych filmów braci Coen. Dlatego "tylko" 9/10. Więc jeśli najlepsze filmy Coenów oceniasz na 6-7, to pewnie ten możesz sobie darować. Chyba, że nie lubisz ich szaleństwa, to z kolei ten - jako jeden z normalniejszych - może być najbardziej strawny.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Paddington (2014) [9/10]

plakat Prawdziwy film familijny

Fabuła prościutka, ale nie głupawa. Cała masa slapstickowych żartów, które jednak nie są żenujące, a często nieodparcie śmieszne nawet dla dorosłego odbiorcy. A już dzieci będą wprost zachwycone - i to nawet te najmłodsze, ponieważ film jest całkowicie pozbawiony przemocy czy też potencjalnie kontrowersyjnych wątków lub "strasznych" scen. Oczywiście występuje czarny charakter czyhający na głównego bohatera, ale pewna sześciolatka, która miała pretensje, że puszczono jej przerażające "101 dalmatyńczyków", tutaj nie zgłaszała żadnych zażaleń i była filmem zachwycona.

Zadowoleni powinni być również dorośli - sposób opowiadania historii oraz żarty dla nich przeznaczone mogą kojarzyć się z twórczością Wesa Andersona. Film jest naprawdę wysmakowany od strony realizacyjnej. Podobał mi się również odświeżający - w zalewie kina zza Atlantyku - angielski klimat. Polecam na rodzinny seans (np. świąteczny, zamiast koszmarnego "Kevina").

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Social Network, The (2010) [9/10]

plakat Ciekawy przypadek nogi od stołu

Co może być ciekawego w biografii 24-letniego maniaka komputerowego? W obserwowaniu jak zakłada serwis internetowy (co z tego, że wkrótce największy na świecie)? W śledzeniu procesów jakie wytaczają mu byli współpracownicy? Żeby to chociaż był film dokumentalny, to mógłby być interesujący dla fanów lub badaczy historii Internetu. Ale fabuła? No bez żartów!

Tylko, że tę biografię nakręcił David Fincher. No i proszę państwa - jak to jest zrobione! Jak to jest zagrane! Coś niesamowitego. Każda scena to majstersztyk. Każda wymiana zdań pomiędzy bohaterami, choćby na najbardziej błahy temat, to aktorski popis najwyższej klasy. Nie można też nie wspomnieć o rewelacyjnej muzyce, za którą odpowiada sam Trent Reznor. Podkreśla klimat historii niczym najlepsza przyprawa.

O genialnych aktorach mówi się, że potrafiliby porywająco zagrać nogę od stołu. Teraz mam już pewność, że Fincher, którego karierę śledzę od czasu niedocenionego debiutu, jest takim właśnie reżyserem. Skoro potrafił zrobić porywający film na tak - wydawałoby się - nudny temat jak biografia Zuckerberga, potrafiłby zrobić genialny film nawet o przygodach stołowej nogi.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął / Hundraåringen som klev ut genom fönstret och försvann (2013) [6/10]

plakat Zmarnowany potencjał

"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" to czarna komedia, zrealizowana na podstawie powieści Jonasa Jonassona o tym samym tytule. Przedstawia ona perypetie pensjonariusza domu starców, który w dniu swoich setnych urodzin stwierdza, że życie musi mieć mu jeszcze do zaoferowania coś więcej niż wegetację w domu nudnej starości. Zgodnie z tytułem, wyskakuje więc przez okno i daje się porwać wirowi niecodziennych i nieprawdopodobnych zdarzeń, przygotowanych dlań przez scenarzystów. Równolegle ze współczesną historią dziadka na gigancie, na ekranie oglądamy historię życia niezbyt rozgarniętego miłośnika eksplozji i stopniowo orientujemy się, że mamy do czynienia ze szwedzką wersją "Forresta Gumpa". Szkoda tylko, że zamiast solidnej szafy trzydrzwiowej otrzymujemy marnie skręcony regalik z Ikei.

Bardzo lubię czarne komedie, przed seansem przeczytałem też bardzo pochlebną recenzję tego obrazu, więc miałem niestety duże oczekiwania wobec tego filmu. No i w rezultacie dawno nie byłem tak rozczarowany, jak po obejrzeniu tego dziełka. Jest w nim kilka momentów bardzo śmiesznych, kilka genialnych pomysłów, ale dużo częściej próby rozśmieszenia widza są żenująco nieporadne, a rozwiązania fabularne, popychające akcję do przodu, szyte bardzo grubymi nićmi - nawet jak na komedię. Sporadyczne przebłyski geniuszu sprawiły, że w sumie nie żałuję obejrzenia tego filmu, ale poczucie zmarnowanego potencjału jest bardzo silne.

Nie dajcie się też nabrać krytykom (dzień dobry, panie Felis), którzy w tej prościutkiej (a często prostackiej) komedyjce znajdują pokłady filozoficznych przemyśleń niczym z Bergmana. Nie, historia stulatka uciekającego z domu starców nie jest bynajmniej głęboką metaforą, mającą nam pokazać, że z życia należy czerpać pełnymi garściami i nie zadręczać się tym, co przyniesie jutro. Stulatek ów jest ni mniej ni więcej tylko staruszkiem uciekającym z domu starców; uciekającym, aby scenarzysta z reżyserem mogli opowiedzieć o przygodach szwedzkiego Gumpa.

Na koniec dwa zastrzeżenia – po pierwsze, w odróżnieniu od wielu krytyków tego filmu nie czytałem literackiego pierwowzoru. Nie wiem więc jak adaptacja wypada w porównaniu z powieścią. Nie uważam zresztą za właściwe ocenianie filmów przez pryzmat książek, na podstawie których powstały. To są dwa różne media i zwykle działa tu ta sama zasada, co przy ocenie tłumaczeń – mogą być albo dobre albo wierne.

Po drugie, ktoś może się zdziwić, że film, który uważam za marną podróbę "Forresta Gumpa", oceniam jednak jako "niezły". Otóż w moim osobistym rankingu "Forrest Gump" jest filmem rewelacyjnym, znajdującym się w czołówce najlepszych filmów wszech czasów. Tym samym, nawet jego marną podróbę da się oglądać.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]

Pochowajcie mnie pod podłogą / Pochoronitie mienja za plintusom (2009) [9/10]

plakat Poruszające studium poważnego zaburzenia osobowości

Poruszająca fabuła, świetna gra aktorska (niesamowity chłopczyk!) - znakomity film. Polecam. Oczywiście strasznie dołujący, jak wszystkie filmy powstające w sowieckim piekle.

[ Filmweb ] [ FDB ] [ IMDB ]